Ron Paul w kolejnych primaries osiągnął wyniki, które raczej nie satysfakcjonują jego zwolenników. Co więcej, jego szanse na uzyskanie nominacji republikańskiej mogą dramatycznie zmaleć już w przyszłym tygodniu. Z drugiej strony mamy do czynienia ze stałym wzrostem liczby zwolenników od prawyborów w 2008 roku w każdym ze stanów. Czy to już koniec realnej kampanii i pozostała jedynie walka o zaszczepienie wśród Amerykanów wolnościowej idei?

 

Ron Paul mówiąc wprost - przegrał obydwa głosowania, zarówno w Arizonie jak i Michigan wyniki pozostawiają wiele do życzenia. Pomimo tego że liczba głosujących na niego, tak jak w każdym ze stanów do tej pory, zwiększyła się - nie ma to żadnego realnego przełożenia na wyniki kampanii wyborczej. Pomimo tego że Paul jako jedyny według sondaży wydaje się mieć szansę na pokonanie w listopadzie Baracka Obamy nie spotyka się z większą przychylnością republikańskich wyborców. Wszyscy chcielibyśmy wierzyć, że ta walka rozstrzygnie się dopiero na konwencji partyjnej, ale nie ma się także co oszukiwać. Szansa na drastyczne zmiany (a takie są potrzebne) w rozkładzie głosów są praktycznie niemożliwe. Pozostaje mieć nadzieje że idea wolności osobistej i powrotu do konstytucyjnych zasad będzie nabierać popularności przed kolejnymi wyborami prezydenckimi. Prawybory GOP to jak na razie porażka Paula z kilkoma przebłyskami nadziei.

Przyczyn tego faktu trudno upatrywać w samym środowisku sztabu wyborczego i zwolenników kongresmena. Wszyscy jesteśmy świadkami świetnej organizacji, spotkań przyciągających tłumy, doskonałych spotów w telewizji i Internecie. Oprócz tego Paul cieszy się popularnością wśród wielu grup społecznych, jest wspierany finansowo głównie przez drobne wpłaty oddanych zwolenników, tysiące wolontariuszy dzwonią, odwiedzają domy czy pojawiają się wszędzie tam, gdzie udaje się Paul. Ciężko zarzucić także coś jego strategii, wydaje się że i tak przez zdominowanie caucusów maksymalnie stara się zwiększyć swoje szanse. Jednak to nie wystarcza..

Główny problem to MEDIA i ESTABLISHMENT.

Wystarczy podać zatrważający przykład - prawie wszystkie największe koncerny medialne zaprzestały relacjonowania na bieżąco kampanii Paula. Oznacza to że przydzieleni do niego reporterzy, którzy przez cały czas pozostawali w kontakcie ze swoimi stacjami zostali odwołani. Jedyną stacją posiadającą reportera na bieżąco przypisanego kongresmenowi jest NBC z Anthonym Terrellem. Wszystkie inne w tym największe i najważniejsze CNN i FOX jedynie okazjonalnie wysyłają dziennikarzy na organizowane przez Paula spotkania. Na kilka dni przed Super Tuesday i innymi ważnymi rozstrzygnięciami wydaje się to dość niepoważne, jednak wiadomo że taktyka pomijania kongresmena w mediach świetnie się sprawdza.

Ron Paul nie zważając na nic kontynuuje swoją kampanię wyborczą. Obecnie powrócił do Waszyngtonu gdzie już jutro odbędzie się głosowanie. Być może wynik tam osiągnięty poprawi nastroje w obozie kongresmena przed wtorkową rozgrywką. W tym dniu Paul szczególnie skupia się na Idaho gdzie będzie starał się o pierwsze zwycięstwo w prawyborach.