"Chcą wysyłać broń do wspieranego przez Stany rządu ukraińskiego, mimo iż będzie to przyczyną większej ilości zabitych cywilów na wschodzie Ukrainy. Ich niebezpieczna polityka wobec Rosji może nawet przeobrazić tę nową Zimną Wojnę w wojnę gorącą, która byłaby katastroficzna."

 

 

Czy ubiegłotygodniowe wybory naprawdę znaczą aż tak wiele? We wtorek posłużyłem się swoim kontem na Twitterze aby zwrócić uwagę na to, że przejęcie kontroli nad Senatem przez republikanów w rzeczywistości ma niewielkie znaczenie i to pomimo starań polityków i czołowych mediów chcących nas przekonać do czegoś wręcz przeciwnego. Owszem napisałem, że nastąpiło przesunięcie władzy. Jednakże podejście filozoficzne na Wzgórzu Kapitolińskim zmieniło się nieznacznie. W Waszyngtonie koncepcje działań zbrojnych oraz państwa opiekuńczego są wciąż żywe i mają się dobrze.

Niektórzy skrytykowali mój komentarz, który brzmiał: "Republikańska kontrola nad Senatem równa się rozprzestrzenianiu wojen neokonserwatystów w Syrii i Iraku. Nadciąga udział wojsk lądowych!"

Na nieszczęście moje obawy zostały potwierdzone znacznie szybciej, niż sądziłem. Chwilę po wyborach Prezydent Obama ogłosił, że zamierza podwoić ilość amerykańskich wojsk lądowych w Iraku i wystąpił o kolejne 5,6 miliarda dolarów na prowadzenie swojej wojny na Bliskim Wschodzie.

Prezydent oznajmił także w środę, że będzie zabiegał o nowe upoważnienie do użycia siły w Iraku i Syrii. Powiedział, że nowa autoryzacja jest konieczna w celu odzwierciedlenia "nie tyle naszej strategii na najbliższe dwa lub trzy miesiące, co naszej strategii dalekosiężnej".

To brzmi jak zapowiedź udziału sił lądowych w niekończącej się wojnie.

Demokratyczni senatorowie prześcigali się z republikańskimi w tym, komu uda się przepchnąć bardziej agresywną politykę zagraniczną. To zapewne wyjaśnia niską wtorkową frekwencję - najprawdopodobniej uczciwi i postępowi przeciwnicy wojen w wieczór wyborczy pozostali w domach. Jednakże wraz z republikańskim zwycięstwem, które przywiodło do władzy najbardziej jastrzębich neokonserwatystów jak John McCain, jedyny spór o prezydenckie żądanie re-inwazji na Irak będzie miał postać domagania się przez republikanów wysłania nawet większej ilości żołnierzy i broni!

Ponadto mający sprawować urząd senacki republikanie wyrazili lekkomyślną ochotę kontynuacji wskrzeszania Zimnej Wojny. Domagają się nałożenia kolejnych sankcji na Rosję, pomimo iż pierwotna ich przyczyna - twierdzenia, że Rosja stała za zestrzeleniem lotu Malaysia Airlines 17 - okazała się nieprawdziwa. Chcą wysyłać broń do wspieranego przez Stany rządu ukraińskiego, mimo iż będzie to przyczyną większej ilości zabitych cywilów na wschodzie Ukrainy. Ich niebezpieczna polityka wobec Rosji może nawet przeobrazić tę nową Zimną Wojnę w wojnę gorącą, która byłaby katastroficzna.

Jeśli chodzi o front rodzimy, to nie mam zbyt wielkich nadziei na to, że przyszły Kongres zrobi coś więcej ponad puste obietnice zredukowania wydatków. To co jest bardziej prawdopodobne to to, że republikanie będą opowiadać się za dramatycznym zwiększaniem wydatków na opiekę społeczną, dopóki wydatki na działania wojenne będą podnoszone o równoważną, lub większą, kwotę. Oto, co jest nazywane "kompromisem" w Waszyngtonie.

Jednym pozytywnym następstwem wtorkowych wyborów jest odrobinę zwiększona szansa na rejestrowane głosowanie nad "Audytem Fedu". Większość z senatorów, którzy prawdopodobnie będą pełnili wiodące role w przyszłym roku, jest współsponsorami tej ustawy. Jednakże grupy nacisku, które czerpią korzyści z faktu tajności Fedu, są bardzo wpływowe w obu partiach, tak więc to w gestii obywateli będzie leżeć kontynuowanie wywierania nacisków na Kongres w sprawie głosowania w Senacie.

Możliwe są również unieważnienia oraz reformy jednych z najgorszych części ObamaCare, jednak całkowite unieważnienie tej ustawy jest mało prawdopodobne. I to nie tylko dlatego, że wciąż nie ma wystarczającej ilości głosów do przełamania nieuchronnego prezydenckiego weta. Lobby ubezpieczeniowe i farmaceutyczne, które czerpią korzyści z ObamaCare, są w równym stopniu wpływowe w obu partiach oraz posiadają bardzo głębokie kieszenie.

Swoje komentowanie w wieczór wyborczy zakończyłem wskazując na to, że podczas gdy mogły to być ważne wybory, to nie były one najważniejsze w historii. To co się naprawdę liczy, to idee. I to właśnie na tej płaszczyźnie wygrywamy!

 


Przełożył: Riddickerr

Materiał źródłowy pochodzi z 9 listopada 2014 r.