"Wolność podróżowania jest fundamentalnym prawem. Ograniczanie tego podstawowego prawa w imię praw człowieka jest niemądre i obłudne." - Teksańskie Bez Ogródek z 15 kwietnia br.

Na początku tego miesiąca celebryci Jay-Z i Beyonce uzyskali zezwolenie rządu USA na podróż na Kubę. Ponieważ w innym przypadku wyjazd Amerykanów na Kubę byłby nielegalny, Departament Skarbu zezwolił na tę podróż w charakterze "wymiany kulturowej". Wielu podejrzewa, że zezwolenie to zostało przyznane przynajmniej w części na skutek sławy, zamożności i politycznych znajomości owej pary.

Niektórzy członkowie Kongresu, którzy wciąż popierają fatalne embargo nałożone na Kubę, domagali się od administracji Prezydenta wyjaśnień, dlaczego tym dwojgu celebrytom pozwolono odwiedzić Kubę. Podróż ta podejrzanie przypominała turystykę - argumentowano w liście do Białego Domu - a wycieczki turystyczne Amerykanów po Kubie wciąż są zakazane. Parę sfotografowano jedzącą w najlepszych restauracjach, tańczącą i spotykającą się z ze zwykłymi Kubańczykami, na których to owi członkowie Kongresu krzywo się zapatrywali.

Być może prawdą jest, że ta para posłużyła się swoim statusem celebrytów i znajomościami w Białym Domu, aby zapewnić sobie zezwolenie na wyjazd, jednakże ważniejszym pytaniem jest to, dlaczego cała nasza reszta nie może tam jeździć?

Administracja Obamy zniosła kilka najbardziej uciążliwych restrykcji związanych z wyjazdami na Kubę, a nałożonymi przez poprzednią administrację Busha, jednak dla przeciętnego Amerykanina podróż na tę wyspę wciąż jest utrudniona, o ile nie niemożliwa.

Jednakże nawet tym, którym zezwolono na wyjazd na Kubę, nie wolno ot tak zwyczajnie angażować się w turystykę - wydając pieniądze zgodnie ze swoim uznaniem czy też relaksując się na plaży.

Rząd USA wymaga od tych nielicznych Amerykanów, którym zezwolił na wyjazd na Kubę, aby angażowali się tylko w to, co mieści się w ramach "celowego wyjazdu", tj. we "wspieranie cywilnego społeczeństwa na Kubie, podnoszenie poziomu wolnego przepływu informacji do, z i pomiędzy Kubańczykami oraz pomoc w propagowaniu ich niezależności od kubańskich przedstawicieli władz". Zgodnie z przewodnikiem Departamentu Skarbu dla wyjazdów w rodzaju "ludzie-dla-ludzi", muszą oni udowodnić, że przez cały czas pobytu trzymali się harmonogramu aktywności edukacyjnych.

Zwracanie się do rządu federalnego celem uzyskania szansy na odwiedzenie tej słonecznej karaibskiej wyspy nie brzmi zachęcająco.

Powodem, dla którego rząd USA tak bardzo ogranicza i jednocześnie narzuca działanie tym nielicznym Amerykanom, którym  zezwolono na podróż na Kubę, jest jego przekonanie o tym, że wyjazd ten musi sprzyjać podjęciu "istotnych kroków zmierzających do osiągnięcia szeroko podzielanej wizji Kuby, która szanowałaby podstawowe prawa wszystkich swoich obywateli".

Pomimo iż nie mam żadnych złudzeń co do kubańskiego rządu - tak samo jak do jakiegokolwiek innego - to ironicznym jest to, że USA zdecydowało się zlokalizować więzienie w Zatoce Guantanamo na Kubie, gdyż owe przetrzymywanie więźniów przez nieograniczony czas oraz tortury, które miały tam miejsce, byłyby nielegalne na amerykańskiej ziemi. Ponadto rząd USA wciąż przetrzymuje tam w nieskończoność ponad 100 więźniów, nawet pomimo tego, że nie udowodniono im żadnego przestępstwa oraz że w rzeczy samej tuziny z nich są "przeznaczone do zwolnienia", a jednak dotąd ich nie wypuszczono.

Czy administracja Białego Domu naprawdę wierzy w to, że jej podejście - "postępujcie tak, jak wam każemy, a nie tak, jak sami postępujemy" - nie irytuje reszty świata?

Ludzie, którzy wspierają embargo nałożone na Kubę oraz zakaz podróżowania, mówią nam, że musimy przedsięwziąć takie środki ażeby zwalczać komunistów znajdujących się u władzy w tym kraju. Dowodzą oni, że wyjazdy Amerykanów na Kubę muszą być zakazane, gdyż dolary turystów zasiliłyby tylko niewybrany reżim Castro. Jak na ironię, nasza restrykcyjna polityka wobec podróżowania na Kubę jest w rzeczywistości lustrzanym odbiciem polityki podróży byłych i obecnych państw komunistycznych. Pod komunistycznymi rządami w byłym Związku Radzieckim, oraz w innych krajach, tylko posiadającym dobre znajomości elitom wolno było wyjeżdżać zagranicę - ludziom takim jak Jay-Z i Beyonce. Przeciętnemu obywatelowi takie prawo nie przysługiwało.

Pomimo, że działania obecnej administracji, z lekka poluzowującej owe restrykcje, stanowią mały krok we właściwym kierunku, to jednak nie ma żadnego sensu w podtrzymywaniu tej blisko półwiecznej i wadliwej polityki. Wolność podróżowania jest fundamentalnym prawem. Ograniczanie tego podstawowego prawa w imię praw człowieka jest niemądre i obłudne.

 


Przełożył: Riddickerr

Materiał źródłowy pochodzi z 15 kwietnia 2013 r.